wtorek, 12 czerwca 2012

Notatnik

Pomysł to pierwszy i być może najważniejszy element twórczości. Nie neguję tu wartości ciężkiej, rzemieślniczej pracy włożonej w projekt, czy innych etapów tworzenia. Wszystkie są tak samo ważne i na każdym kroku istnieje ryzyko, że zepsujemy całokształt. Żeby jednak móc zacząć, trzeba mieć właśnie pomysł.

Rozmawiając ze znajomymi, którzy zaczynają, lub dopiero chcą robić coś twórczego, często słyszę, że nie mają pomysłu. Moim zdaniem to po prostu najłatwiejsza wymówka. Kiedy komuś się nie chce, to powinien wziąć się w garść, albo zająć się czymś innym. Jeśli ma problemy techniczne, musi szukać rozwiązania. A co jeśli nie ma pomysłu? No cóż, ciężko temu zaradzić. Jest sensowne usprawiedliwienie. Gówno prawda.

Przyznaję się bez bicia, że często stosowałem tę wymówkę. Nic dziwnego, że nie miałem pomysłów, skoro przez długi czas nie poświęcałem wystarczająco czasu na wymyślanie, a konkretnie - na zapisywanie. Uświadomiłem sobie, że najlepszym przyjacielem twórcy jest notes. Notatnik Szkicownik. Papier, którzy możesz wszędzie zabrać, choćby toaletowy, jeśli możesz na nim pisać/rysować. Oczywiście miałem takie zeszyciki w przeszłości, ale służył raczej do zabijania nudy w szkole. Dzisiaj rzadko kiedy wychodzę z domu bez notesu i ołówka. Pomysł może Was dopaść w każdym miejscu, o każdej porze. Jeśli go nie zapiszecie, istnieje spora szansa, że zniknie na zawsze. A szkoda.

David Lynch to człowiek, który doskonale zna wagę pomysłu. Przyznaję, że nie widziałem żadnego jego filmu. Zewsząd słyszę, jak trudne są w odbiorze, niezrozumiałe. On sam też bardzo nie lubi dzielić się własną interpretacją swoich dzieł. W swojej książce "W pogoni za wielką rybą" (Catching the Big Fish) opisuje, jak męczył się szukając, co łączy wszystkie sekwencje jego filmu "Głowa do wycierania" (Eraserhead) w spójną całość. Pewnego dnia przeczytał w Biblii jedno zdanie, które dokładnie odzwierciadlało, o co mu chodziło; "to było to". No właśnie, co? Jedyne, co napisał, to: "Chyba nigdy nie zdradzę, co to było za zdanie". Boję się oglądać jego filmy. Po przeczytaniu wyżej wymienionej książki zacząłem Lyncha darzyć ogromnym szacunkiem. Pal licho, jeśli nie zrozumiem filmu. A co jeśli nie spodoba mi się jego twórczość? Mniejsza o to. Lynch większość swoich filmów zaczynał od prostych, często dziwnych pomysłów. Są jak iskry, żarówki zapalające się nad głową. Najczęściej były to szczegóły, detale, motywy, w których się zakochiwał i nie chciał odpuścić. W książce "Jak napisać scenariusz filmowy" przeczytałem, że trzeba "zabić dziecko". Nie, nie znaczy to, że poświęcamy dzieci dla dobra dzieła (choć i to się pewnie zdarza twórcom). Chodzi o to, by wyciąć naszą ulubioną scenę. Zazwyczaj jest to coś małego, ale niezwykłego. Coś, co z czasem przestaje pasować do reszty filmu, który ciągle się zmienia. Ciężko to wyjaśnić, ale mówiąc najprościej jak się da, jeśli scena przestaje pasować do reszty, nie jest potrzebna, wytnijcie ją niezależnie od tego, jak bardzo się Wam podoba. Nawet jeśli była to pierwsza scena, jaką wymyśliliście - Wasze dziecko. Idę o zakład, że David Lynch powiedziałby dokładnie odwrotnie. Potrafił nakręcić zupełnie oderwane od siebie sceny i dopiero później szukać dla nich wspólnego sensu. Niezależnie od tego, czy zabijesz swoje dziecko (lub umieścisz w scenach usuniętych na DVD), nie zmienia to faktu, że pełniło ono ogromną rolę w procesie tworzenia całości. Być może ta jedna scena, ten jeden motyw, był pierwszym pomysłem, który doprowadził Cię do reszty. Był kluczem do układanki, jak to określił Lynch.

Niczego jednak nie będzie, jeśli pomysł gdzieś uleci, zepchnięty w otchłań zapomnienia przez prozaiczne problemy codzienności. Ze snami jest podobnie. Może Wam się przyśnić coś wyjątkowo niezwykłego, ale na przykład ja, jak wielu innych ludzi, zapominam co to było już po kilku godzinach. Mogę tylko wydusić "coś mi się śniło". Dlatego sny, tak jak pomysły, warto zapisywać. Jak najszybciej. Podczas tworzenia Metal Gear Solid 2, Hideo Kojima (reżyser gry) codziennie zbierał notesy członków swojego zespołu. Wszyscy musieli zapisywać co najmniej jeden lub dwa pomysły dziennie. Bardzo dobra praktyka. Każdy twórca powinien codziennie coś zapisać.

Wasz notes nie musi być świątynią dobrych pomysłów, a każde słowo esencją geniuszu. To mała przestrzeń, na której robicie cokolwiek. Sztuką jest wybrać później coś wartościowego. Może tam jednak być cokolwiek. Pomysły, przemyślenia, wspomnienia. Wszystko może do czegoś prowadzić. Kto grał w Uncharted 2, na pewno kojarzy dziennik bohatera. W praktyce służył jako pomoc w zagadkach, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby przejrzeć sobie całą jego zawartość (w pierwszej części nie było takiej możliwości). Niech Wasze notesy też będą wyjątkowe. Obfite (niekoniecznie od razu). Przede wszystkim WASZE.

Na koniec ciekawostka. Niektórzy lubią po prostu kopiować, ale i to bywa imponujące:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz